Cześć. :)
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją tuszu RIMMEL Wonderfull Wake Me Up.
Maskarę kupiłam dosyć dawno (chyba jeszcze w tamtym roku), a testuję ją od ok 2 miesięcy.
Na początku miałam obawy, że zaschnęła bo długo leżała bezużytecznie, ale na szczęście nic się z nią nie stało. :)
Według producenta maskara ta daje efekt "rozbudzonego oka" dzięki pogrubieniu, wydłużeniu i uniesieniu rzęs.
Formuła z witaminami i z ekstraktem z ogórka sprawia, że rzęsy są gładkie i odżywione. Precyzyjna szczoteczka dociera do każdej rzęsy osobno sprawiając, że są pogrubione, podniesione i rozdzielone bez grudek - dając efekt otwartego oka.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ
Maskara do kupienia jest w drogeriach stacjonarnych (m. in. Rossmann, Super Pharm, Natura itd.) oraz w drogeriach internetowych. Dostępna jest w dwóch wersjach kolorystycznych, czarnej (którą Wam opisałam) oraz extremalnie czarnej.
Cena to ok. 35 zł.
OPAKOWANIE
Tusz zapakowany jest w zieloną z metalicznym połyskiem buteleczkę, która przykuwa wzrok na sklepowej półce.
Zawartość opakowania netto: 11ml.
SZCZOTECZKA
Maskary z Rimmel'a w większości charakteryzują się dużymi szczotami i w tym przypadku szczoteczka jest ogromna, ale co mnie cieszy - wykonana z włosia. Posiada bardzo ciekawy kształt- szersze boki zwężają się ku środkowi tworząc wgłębienie. A ponad to jest miękka i miła w dotyku.
KONSYSTENCJA
Konsystencja tuszu jest kremowa i dosyć "mokra", co powoduje że bardzo fajnie się rozprowadza. Jednak po pewnym czasie tusz troszkę zgęstniał, przez co na rzęsach zaczęły pojawiać się drobne grudki.
Największym zaskoczeniem jest to, że po odkręceniu maskary, ze słoiczka wydobywa się zapach świeżego, zielonego ogórka, który jeszcze towarzyszy podczas malowania rzęs.
MOJA OPINIA
Moje początki z tą maskarą należały do ciężkich. A było to spowodowane dużą i nieporęczną szczoteczką, która sprawiała, że tusz zostawał mi dosłownie wszędzie. Po jakimś czasie doszłam do wprawy, ale pomimo tego nadal zdarzy mi się pomazać na czarno linię przy rzęsach (jak na zdjęciu poniżej), a nie wspomnę już o powiece. Dlatego według mnie maskara nie nadaje się dla osób mających małe oczy i/lubi krótkie rzęsy.
A już na pewno rozmiary tej szczoteczki nie ułatwiają w dotarciu do tych najkrótszych rzęs w wewnętrznym kąciku oka.
Jednak pomijając kwestię wielkości szczoteczki, tusz naprawdę działa cuda. To znaczy ładnie podkręca i wydłuża rzęsy, dając efekt otwartego oka, a ponad to nie skleja ich.
Jest trwały, nie osypuje się ani się nie odbija. Jednym słowem wytrzymuje na rzęsach w idealnym stanie przez cały dzień.
Ogromnym plusem jest fakt, że po nałożeniu maskary, rzęsy są mega czarne i wyraziste.
Dodatkowo fajnie pachnie ogórkiem, co umila wykonywanie makijażu.
Podsumowując, tusz jest godny uwagi, jedynie ta ogromna szczoteczka trochę mnie odstrasza. Tylko z drugiej strony gdyby nie ta szczoteczka, to nie byłoby takiego fajnego efektu na rzęsach...
A Wy miałyście do czynienia z tym tuszem?
Jeżeli tak, to może macie jakiś patent na tę szczoteczkę? :)
Formuła z witaminami i z ekstraktem z ogórka sprawia, że rzęsy są gładkie i odżywione. Precyzyjna szczoteczka dociera do każdej rzęsy osobno sprawiając, że są pogrubione, podniesione i rozdzielone bez grudek - dając efekt otwartego oka.
CENA/DOSTĘPNOŚĆ
Maskara do kupienia jest w drogeriach stacjonarnych (m. in. Rossmann, Super Pharm, Natura itd.) oraz w drogeriach internetowych. Dostępna jest w dwóch wersjach kolorystycznych, czarnej (którą Wam opisałam) oraz extremalnie czarnej.
Cena to ok. 35 zł.
OPAKOWANIE
Tusz zapakowany jest w zieloną z metalicznym połyskiem buteleczkę, która przykuwa wzrok na sklepowej półce.
Zawartość opakowania netto: 11ml.
SZCZOTECZKA
Maskary z Rimmel'a w większości charakteryzują się dużymi szczotami i w tym przypadku szczoteczka jest ogromna, ale co mnie cieszy - wykonana z włosia. Posiada bardzo ciekawy kształt- szersze boki zwężają się ku środkowi tworząc wgłębienie. A ponad to jest miękka i miła w dotyku.
KONSYSTENCJA
Konsystencja tuszu jest kremowa i dosyć "mokra", co powoduje że bardzo fajnie się rozprowadza. Jednak po pewnym czasie tusz troszkę zgęstniał, przez co na rzęsach zaczęły pojawiać się drobne grudki.
Największym zaskoczeniem jest to, że po odkręceniu maskary, ze słoiczka wydobywa się zapach świeżego, zielonego ogórka, który jeszcze towarzyszy podczas malowania rzęs.
MOJA OPINIA
Moje początki z tą maskarą należały do ciężkich. A było to spowodowane dużą i nieporęczną szczoteczką, która sprawiała, że tusz zostawał mi dosłownie wszędzie. Po jakimś czasie doszłam do wprawy, ale pomimo tego nadal zdarzy mi się pomazać na czarno linię przy rzęsach (jak na zdjęciu poniżej), a nie wspomnę już o powiece. Dlatego według mnie maskara nie nadaje się dla osób mających małe oczy i/lubi krótkie rzęsy.
A już na pewno rozmiary tej szczoteczki nie ułatwiają w dotarciu do tych najkrótszych rzęs w wewnętrznym kąciku oka.
Jest trwały, nie osypuje się ani się nie odbija. Jednym słowem wytrzymuje na rzęsach w idealnym stanie przez cały dzień.
Ogromnym plusem jest fakt, że po nałożeniu maskary, rzęsy są mega czarne i wyraziste.
Dodatkowo fajnie pachnie ogórkiem, co umila wykonywanie makijażu.
Podsumowując, tusz jest godny uwagi, jedynie ta ogromna szczoteczka trochę mnie odstrasza. Tylko z drugiej strony gdyby nie ta szczoteczka, to nie byłoby takiego fajnego efektu na rzęsach...
A Wy miałyście do czynienia z tym tuszem?
Jeżeli tak, to może macie jakiś patent na tę szczoteczkę? :)
Pozdrawiam,
A :)
P.S. Jeszcze korzystając z okazji, chciałam się wytłumaczyć, dlaczego ostatnio nie było postu z propozycją manicuru. Wytłumaczenie jest proste- niestety złamał mi się całkowicie paznokieć u lewej ręki, co uniemożliwia mi nakręcenie filmiku. Na razie nie chciałam skracać wszystkich paznokci i tak oto mam cztery paznokcie długie i jednego krótkiego nieszczęśnika (trochę to śmiesznie wygląda).Teraz kombinuje jak uzupełnić ten brak i mam pewien pomysł. Dlatego już wkrótce (mam nadzieję) pojawi się post i krótki tutorial co zrobić w sytuacji kiedy złamie się nam paznokieć i żal nam obcinać reszty zapuszczonych pazurków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz